"No to musimy się pożegnać. Wypranej i tak Cię nie chcę..." -powiedział do bluzy w myślach Inochi z podekscytowaną twarzą.
Od nieszczęsnego wypadku chłopca minęły trzy dni. Jego rodzeństwo przez ten czas ciężko trenowało, a on siedział w cieniu jednego z drzew na polanie. Już jutro szatyn miał rozpocząć szkolenie. Jego rany zagoiły się już dawno, a z głową tak samo wszystko było w porządku.
"Już jutro wracam do nich. Świetnie! Nie mogę dać się przegonić z umiejętnościami! A poza tym, siedzenie tutaj... -rozejrzał się dookoła siebie. - jest tragicznie nudne."
Mekuri poprawiała swoją celność rzucając shurikenami na odległość, a Kiro został zmuszony do treningu ninjutsu, którego strasznie nie znosił.
Inochi wyszedł spod prysznica, ubrał tylko swoją bieliznę i wyszedł na balkon przesuszyć włosy. Rozkoszował się promieniami opadającymi na jego ciało oraz myślą, że dzisiejszy dzień będzie jeszcze lepszy niż ten, w którym zemdlał. Tym razem nie miał masochistycznych planów, nie chciał przypadkowego dotyku jego ciała, liczył na miłość. Choć szanse były małe, ogarnęła go gigantyczna nadzieja.
Gdy cały już przeschnął wrócił do łazienki i spojrzał się w lustro. Starał się o jak najlepszy wygląd, choć nie miał pojęcia czy postawić na elegancję czy wyluzowanie.
"Chwila, Kiba chodzi w zwykłej bluzie, jest wesoły, nie ma co się chrzanić z byciem romantycznym!"
Wplótł swoją dłoń we włosy, zarzucił je klasycznie na prawo i lekko roztrzepał.
"No, niech będzie!"
Chłopak wrócił do swojego pokoju, ubrał się i zabrał bluzę Inuzuki i jak szybko wszedł, tak szybko wyszedł ze swojej izby. Zszedł po schodach na dół i zobaczył lekko ponurego brata
-Powodzenia. Nareszcie jest twój czas. -powiedział smętnym głosem szatyn.
-Oh, dzięki... Ale, coś się stało?
-Nic wielkiego. Po prostu tęsknie za Kakashim, od paru dni jest na jakiejś niebezpiecznej misji ze swoją drużyną. Boje się o niego...
-Rozumiem, że wy tak na poważnie?
-Nie wiem. Póki co to był jeden raz, ale zrozumiałem, że pragnę nie tylko jego, ale i jego miłości.
Inochi parsknął cicho śmiechem.
-Wcześnie to do Ciebie doszło... Nie martw się, nie jest on byle jakim shinobi, z pewnością nic mu nie będzie.
Kiroshi przytaknął bratu, ale w głębi serca i tak bał się, że jego kochanek może nie żyć.
"To tutaj. Dom rodziny Inuzuka. Nie mogę dać ponieść się emocjom! Opanuj się, zachowuj się tak jak zawsze przy Meku i Kiro to będzie dobrze."
Inochi podniósł rękę i już miał pukać do drzwi, ale coś go zatrzymało...
"Ale, co jeśli otworzy ktoś z jego rodziców i tylko zabierze bluzę? Nie. Powiem żeby go zawołali. Nie ma innej opcji. Ale co jeśli to on po prostu weźmie ją i zamknie drzwi? Trudno, raz się żyje!"
Zielonooki zapukał do drzwi po czym usłyszał szczekanie Akamaru z coraz bliższej odległości. Pies szybko wyczuł chłopaka i zamiast szczekać zaczął popiskiwać.
-Akamaru! Ucisz się trochę! Straszysz nam gości! -wykrzyczał Kiba, który po krótkiej chwili otworzył drzwi.
Inuzuka pokazał się w samych spodniach co już na start wyprowadziło Inochiego z trzeźwego umysłu. Jego górna część ciała była cała obnażona. Inochi gwałtownie spojrzał na jego atletycznej, muskularnej budowy brzuch i klatkę piersiową. Chciał zatopić się w nim. Objąć go i mieć tylko dla siebie. Żądał obmacania tego cudu. Chciał go teraz związać i zaprowadzić do pierwszego lepszego łóżka, i rozkoszować się nim każdego dnia.
"Osz w mordę, tego to się nie spodziewałem! Dobra, spokojnie... Stara babia w bikini, stara babcia w bikini..."
-H-hej Kiba! Przyniosłem Ci twoją bluzę. Jest czysta, prałem ją dwa razy, bo krew nie chciała zejść...
-O, dzięki! Nie musiałeś się tak śpieszyć, no ale jak już ją masz to dziękuję.
Czarnooki jak zwykle był w dobrym nastroju. Wziął bluzę, ale na szczęście dla Inochiego, nie ubrał jej tylko zawiesił na jeden z wieszaków.
-Skoro już jesteś to może wejdziesz? Chyba, że Ci się gdzieś śpie...
-Jeśli to nie problem to chętnie! -wtrącił się w zdanie Tamako.
"O tak! Świetnie!"
Kiba zaśmiał się i wpuścił znajomego do siebie.
-Nie musisz się krępować, moich rodziców nie ma. Siadaj gdzie chcesz!
"Jeszcze lepiej! Jesteśmy sami!"
W domu Inuzukich strasznie było czuć zapach psa, lecz Ino i tak miał to gdzieś.
Inochi rozglądał się po domu z wąskiego przedpokoju, ale nie wiedział gdzie ma pójść, bo Kiba stał za nim.
-Wiesz co, chodźmy do mojego pokoju! -zaproponował gospodarz. - Pozwól, że pójdę przodem.
Inochi przesunął się w stronę ściany, a Kiba przecisnął się koło niego przypadkowo ocierając się nagim, umięśnionym ciałem o ciało Inochiego. Kiedy w akademii ich ręce się spotkały, Tamako był jak w niebie. Teraz gdy jego ręka przejechała po brzuchu chłopaka, którego kocha, ciśnienie stało się nie do wytrzymania. Nic nie dorównało temu krótkiemu dotykowi. Jego ręka mimowolnie zaczęła wić się w kierunku ponownego otarcia się o jego pięknie wyrzeźbione mięśnie.
-Oj, przepraszam Cię, ten korytarz jest za wąski.
-Żaden problem. -powiedział Inochi cofając szybko swoją rękę,
"Uff, było blisko. Matko, ja przestaje nad sobą panować!"
Inochi poszedł za Inuzuką do jego pokoju oczywiście nie odrywając oczu od pleców chłopaka. Oczywiście był tak zapatrzony, że nie zauważył progu przed jego pokojem i o mało się nie zabił.
-No to jesteśmy! Usiądź gdzie chcesz, a ja może skocze się po coś do picia.
Brunet kiwnął głową i gdy Kiba wyszedł usiadł na jego nie pościelonym łóżku i delikatnie zaczął "głaskać" jego kołdrę.
"Te łóżko... No to już wiem gdzie go szukać nocami."
Ino przygryzł lekko swoją wargę po czym cicho i podstępnie się zaśmiał. Rozejrzał się po pokoju i zatrzymał wzrok na wspólnym zdjęciu z jego drużyną i Akamaru.
"Tutaj też jest tak blisko Hinaty?! Cholera..."
Po tej krótkiej chwili Kiba wrócił z sokiem jabłkowym i dwiema szklankami. Nalał go do obydwu i podał jedną z nich Inochiemu.
"Dobra, trzeba wyłudzić od niego informacje o nim i Hinacie!"
-Dziękuje. Widzę, że jesteś blisko swojej drużyny... -zaczął rozmowę Tamako.
-No, niecałej. Lubię naszą sensei, Hinatę...
Po wypowiedzeniu jej imienia Inochi zacisnął pięść i lekko warknął. Na szczęście Kiba tego nie słyszał.
-Ale nie przepadam za Shino. On jest dziwny i do tego te robaki... Ahh, chciałbym kogoś innego zamiast niego w drużynie...
"Chce się pozbyć Shino, szkoda, że nie Hinaty..."
-Na przykład kogo?
-No choćby...
-Hau, hau!!! -wydarł się z przedpokoju Akamaru. Znowu szczekał na drzwi.
-Ahh, no jasne... Ktoś przyszedł, pewnie to mama. Zaczekaj tu chwilę, zaraz wracam...
"No świetnie, i tyle z naszego sam na sam..."
Kiba przywitał się z mamą, która właśnie wróciła z pracy i wrócił szybko do Inochiego.
-No to na czym skończyliśmy? A tak, to na kogo chciałbym wymienić Shino... Odpowiedź jest oczywista, na...
-O, Kiba, jesteś z kolegą! Dzień dobry! Ale... Czemu ty jesteś bez koszulki?! Czy wy... -zapytała zdziwiona pani Inuzuka.
-Mamo! Przestań, wiesz, że nie lubię chodzić poubierany po domu...
Inochi przywitał się z mamą Kiby i spojrzał się na nią tak jakby właśnie wygadała jego tajemnice.
-Dobra, nie przeszkadzam wam... A, Kiba... Co tam u Hinaty? Jak wam się powodzi? Doszliście wreszcie do czegoś? -zapytała i zaśmiała się kobieta.
Dla gościa był to cios nie w plecy, a prosto w serce.
"Kiba i Hinata są razem. Ale... To... Nie..."
-Wiesz, ja-ja już będę się zbierać -powiedział Inochi powstrzymując się od wybuchu łzami. - Muszę się śpieszyć na mój wieczorny trening...
-Ale przecież jest dopiero siedemnasta... -powiedział Kiba z rozczarowanym głosem, że jego gość tak szybko od niego ucieka.
Inochi szybko wyszedł z pokoju i klasycznie nie zauważył progu. Tym razem już nie tylko się potknął, ale i wylądował na ziemi.
"Kurwa, czy wszystko w tym domu jest przeciwko mnie?!"
-Nic Ci nie jest? -zapytała Inuzuka.
-Nie. Do widzenia. -odparł zielonooki już bliski całkowitej histerii - Cześć Kiba, przepraszam Cię za to, ale jak mówiłem, śpieszy mi się...
Inochi wyleciał z domu i wyjątkowo szybkim tempem pobiegł do swojego zacisznego miejsca, na drzewo. Wspiął się na wyższe gałęzie, te na których już nikt nie mógłby go zobaczyć, a on widział tylko liście.
"Po co ta matka musiała tam wchodzić?! Cholera!!! Ta dziwka, Hinata... Niszczy mi wszystko!!!"
Rozwścieczony i zalany łzami Inochi pierwszy raz żałował spotkania z Kibą.
'Co ja się łudziłem? To było pewne... On i ta... Hinata, są razem... Hyuuga, chcesz wojny, to ją dostaniesz!"
ja mam wrażenie że ty coś kombinujesz O.O
OdpowiedzUsuńpytanie tylko co???
(chyba ci nie odbiło i nie oddałaś swojego Kiby jakiejś tam innej dziewczynie, co?)
no nic, zaintrygowałaś mnie, jak zawsze czekam na kolejną notkę <3
Z początku, bardzo ciekawił mnie dalszy los Kiroshiego, ale teraz jestem bardziej ciekawy co się dalej stanie z Inochim :P
OdpowiedzUsuńJak na razie pisanie idzie Ci świetnie, mam nadzieję, że szybko się nie poddasz :P