Mężczyźni siedzieli pod drzewem spoglądając co róż na siebie. Wpatrywali się w otaczający ich las, gwiazdy i księżyc, który pozwalał im się widzieć.
-Lepiej już pójdź, brat z siostrą mogą się niepokoić. -powiedział cichym głosem starszy. - Poza tym, jutro czeka Was trening z Nasumi. Ostrzegam, może być ciężko!
Kiro wiedział, że Kakashi ma rację, ale nie chciał go opuszczać, mógłby zostać tam tak długo, jak długo istnieje Ziemia. Skinął głową pierwszy raz pozbywając się uśmiechu.
-Ale... Ty masz zamiar tu zostać?
-Chyba tak, prześpię się w dzień, nic się nie stanie jak moja drużyna trochę na mnie poczeka.
Pocałowali się w usta, tak na pożegnanie po czym Kiroshi wyruszył w kierunku wskazanym przez białowłosego. Przecież nie wiedział gdzie jest, ani w którą stronę ma podążać żeby dotrzeć do domu.
-Matkoo, gdzie on się tak szwenda?! Jest już tak późno, a jutro rano mamy się spotkać z tą modnisią! -chodząc po domu wrzeszczała rudowłosa dziewczyna.
Inochi nie chciał słuchać siostry, więc wyszedł z domu. Dobrze wiedział co jest grane i nie obawiał się, że bratu coś grozi. Siedział na gałęzi ulubionego drzewa wiśni przegryzając pojedyncze ziarenka słonecznika. Wiatr lekko powiewał jego włosami na wszystkie strony; często opadały na jego twarz, co o dziwo go nie irytowało.
"Kiro, chociaż tobie się udało. Gratuluje... Życie potrafi być piękne."
Ciemność, wiatr, cisza, harmonia. Wszystkie kłopoty ich życia stały się nieistotne. Oczy chłopca zaczęły się zamykać, aż w końcu usnął. Śniło mu się to co prawie zawsze... Akademia, przyjaciele, radość i oczywiście Kiba. Niestety były to tylko jego marzenia, które mąciły mu myśli każdego dnia i każdej nocy.
Dla niego minęła chwila, choć tak naprawdę był już ranek i coś go obudziło. Inochi gwałtownie zerwał się z drzewa gdyż nie wiedział co przeszkodziło mu w drzemce. Przetarł oczy i rozejrzał się dookoła. Na dole dostrzegł Kiroshiego i Mekuri z pestkami słonecznika w rękach. Posłał im zmęczone spojrzenie pełne rozdrażnienia a następnie zeskoczył z drzewa.
-Co do... To już jest rano?! I ja mam być gotowy na trening w tym stanie!?
Zestresowany, niewyspany i nie do końca świadomy Ino nie wiedział w ogóle co się dzieje. Siostra chwyciła go za ramiona i powiedziała:
-Weź się ogarnij. Mamy dopiero piątą rano, mamy jeszcze cztery godziny do spotkania, idź się wyśpij.
Po chwili do brunet zorientował się o co chodzi i poszedł do swojego pokoju spać.
-Chcę Ci się spać? -zapytała dziewczyna.
-Trochę... Nie spałem pół nocy...
-Tak to jest jak się lata z facetami po lesie.
-Z jednym!
-Różnica... Ja już spać nie idę, wypadałoby trochę poćwiczyć, bo nie wydaje mi się, że ona nas wiele nauczy...
Mekuri szybkim ruchem opuściła brata i pobiegła w jej ulubione miejsce treningu, a Kiroshi, jak brat, poszedł spać.
Cała trójka, już wyspana, wyruszyła na pierwsze, poważne spotkanie ze swoją nową nauczycielką. Umówieni byli na wielkiej polanie, którą przecinał mały strumyk. Kiedy Tamako dotarli do umówionego miejsca Nasumi już na nich czekała prawdopodobnie medytując. Ujrzała ich i natychmiastowo przerwała swoje rozmyślenia.
-Dobrze, dzisiaj już na poważnie przejdziemy do wszystkiego. Nie będę mówiła wam o moich włosach i innych bzdetach. Dzisiaj chciałabym poznać wasze umiejętności oraz zaprezentować swoje. Wiem, że pewnie myślicie, że jestem zwykłą lalunią, która tylko wie jak dobrze wyglądać. -mówiąc to, Aoname spojrzała na Meku. - Specjalizuje się w technikach taijutsu. Czy ktoś z was chciałby tak na początek zmierzyć się ze mną?
-Ja. -odpowiedziała stanowczym głosem Mekuri.
Nauczycielka była tego pewna, dziewczyna o czerwonych oczach ciągle jej nie ufała. Oby dwie były pewne zwycięstwa.
Mekuri i Nasumi ustawiły się po dwóch stronach potoku, a chłopcy z niedowierzaniem patrzeli na pewną siebie siostrę.
-Zaczynaj. -powiedziała błękitnooka kobieta.
Mekuri zaczęła wykonywać znaki swoimi rękoma, co wywołało lekkie zdziwienie u mentorki.
"Czyli jednak nie zamierzasz atakować mnie na oślep... -pomyślała zadowolona z młodej shinobi Nasu."
-Iluzja strachu!
Mekuri tylko podle uśmiechnęła się do swojej nauczycielki. Było to jej specjalne, własne jutsu.
W oczach Nasumi wszystko zaczęło stawać się zamazane, nie widoczne. Niebo zaczęło ciemnieć, chmury przybrały czerwono-krwiste barwy. Aoname próbowała wytężyć wzrok żeby odnaleźć Mekuri w tym psychicznym otoczeniu, ale nigdzie nie potrafiła jej odnaleźć. Niebieskowłosa kobieta bardzo szybko zorientowała się, że to tylko technika genjutsu, więc zamknęła swoje oczy i wzmocniła swój słuch. Wsłuchała się w otoczenie, ale nie potrafiła usłyszeć żadnych kroków ani szelestu trawy.
-Etap drugi.
Nasumi słyszała jej głos jakby ze wszystkich stron na raz. Cały teren walki został spowity głębokim dymem przypominającym mgłę.
Kobieta usłyszała jeden dźwięk i jej nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadła na kolana trzęsąc się ze strachu. Usłyszała syczenie węży. Gadów, których niemiłosiernie się bała. Otworzyła niepewnie oczy, chciała zobaczyć, z której strony jest atakowana. Obraz nie był już rozmyty, ale dym, którego wcześniej nie widziała blokował jej widoczność. Przyjrzała się dokładniej i ujrzała pełzające ku niej gady. Nie mogła się ruszyć. Jej psychika została zaatakowana od środka. Nigdy nie spodziewała się, że potęga rodu Tamako może być tak wielka. Zrozumiała, że zostało jej powierzone naprawdę trudne i odpowiedzialne zadanie.
Lecz Aoname nie była słaba. Jutsu Mekuri nie było jeszcze w pełni zaawansowane, dziewczyna nie przemyślała, że węże nie będą mogły jej zaatakować, istniały one tylko w umyśle wroga, jako największy lęk. Nie potrafiła tego do końca wykorzystać. Nasumi otrzeźwiała i czekała na "atak" którejś z iluzji. Wstała, chwyciła kunai do dłoni, przygotowała gardę i wsłuchiwała i wpatrywała się w odrażające ją pełzacze. Nie potrafiła kontrolować swojego strachu, ale była świadoma, że to tylko jej wyobraźnia i nic więcej.
Chłopcy siedzieli i wpatrywali się w łąkę. Atak nie był skierowany w nich więc widzieli całą walkę normalnie. Kiro dziwił się dlaczego żadna z nich nie atakuje, nie znał tego jutsu, ponieważ nigdy nie trenował z siostrą. Inochi natomiast zastanawiał się, co musi widzieć teraz ich sensei. Mekuri także nie widziała węży, mgły oraz ciemnego nieba, ale była świadoma, co stworzyła. Zauważyła, że jej przeciwniczka wstała, więc postanowiła dłużej nie zwlekać. Wybiła się z drzewa i leciała w kierunku kobiety. Wyciągnęła kunai i chciała go wbić w nauczycielkę, ale ta była bardzo doświadczona i wyczuła szybko pędzący obiekt. Uderzyła w mgłę, na oślep, pomimo tego, że Mekuri była jeszcze daleko na jakieś pięćdziesiąt metrów. Gdy młoda genin była już przy Nasumi oberwała potężnie w brzuch. Aoname tylko na nią patrzała. Siła nieznanego jej uderzenia była tak wielka, że dziewczyna została odepchnięta prawie pod drzewo, od którego się wybiła. Iluzja zniknęła. Mekuri została pokonana tym jednym, potężnym uderzeniem.
-Mam nadzieje, że teraz zrozumiałaś. -powiedziała oschle Nasumi - Trenuje dłużej niż ty i nie przegram z kimś tak mało doświadczonym.
Po tym i tak się do niej uśmiechnęła. Podbiegła do niej i podała jej dłoń. Meku na początku nie była pewna czy przyjąć pomoc zwyciężczyni, ale jednak przekonała się do niej i podciągnęła się dzięki jej pomocy.
-No więc, teraz wam wytłumaczę co pokonało Mekuri. Nie mam wypracowanego własnego jutsu, tak jak wy, ale za to nauczyłam się bardzo dobrego kontrolowania swojej chakry. Potrafię przenieść ją w powietrze oraz wodę. Zamieniam ją w falę energii, która potrafi zaatakować na dość dużą odległość. Dlatego właśnie zaatakowałam powietrze, które poprowadziło chakrę do Meku. Potrafię robić to samo z wodą.
Cała trójka zrozumiała ją choć nic nie odpowiedziała.
-Wiecie co, mam pomysł! -powiedziała zdumiona ze swojego pomysłu Nasumi - Nie ma sensu żebym walczyła z waszą dwójką, więc może to wy stoczycie walkę między sobą?
"Mam walczyć z Kiro... Bardzo oryginalny pomysł, gratuluje... -pomyślał z sarkazmem Inochi - Ale w sumie, czemu nie."
- Ja nie chcę, nie mam zamiaru walczyć z bratem, tym bardziej, że jak mam walczyć to na poważnie.
Inochi i Mekuri wcale się nie zdziwili. Kiroshi zawsze starał się omijać walki. Szczególnie ze swoim rodzeństwem.
-Hmm... W takim razie... Wiem! Mam kolejny pomysł!
"Skąd ona bierze tyle entuzjazmu!?"
- Co wy na wspólny trening z inną drużyną?
Ino i Kiro wysłali sobie pełne podstępu spojrzenie.
- Pomyślmy... Drużyna Kakashiego ma teraz jakiś trening z dzwoneczkami, za Asumą nie przepadam. Co wy na Kurenai?
-No jasne! -wypalił jak głupi Inochi po czym zorientował się co przed chwilą powiedział.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak wiem, tyle w tym epku yaoi/shounen ai co nic, ale trzeba też prowadzić jakąś fabułę. Ale obiecuje wam, teraz mam najgorszy okres, wymyślam wszystko tak... Na szybko. Jeszcze parę części i mam już lepsze plany. Grunt to cierpliwość :) Oczywiście, komentarze nie zaszkodzą ;3
Życzę weny, bo sama wiem, jak o nią czasami jest trudno. To taka ,,kropka'' no nie?
OdpowiedzUsuńBądź co bądź, dobrze, że jest fabuła, bo tak to by się pewnie szybko znudziło ^^ pozdrawiam ^^
Można tak to ująć :D Mam już plany na całą fabułę, ale jak to u mnie zawsze nie potrafię jakoś ciekawie zacząć XD
UsuńNo to ja już się domyślam co się będzie działo na tym treningu ^^ zaślepiony Inochi Kibą...
OdpowiedzUsuńUgh... już się doczekać nie mogę :D
Szkoda, że w tym epizodzie nie było nic z yaoi, no ale skoro prowadzisz dłuższą (mam nadzieję) serie to trzeba jakąś fabułę prowadzić, zresztą to już powiedziałaś :P Oczywiście to nie zmienia faktu że epizod był świetny i widać że wena cię nie opuszcza :)
OdpowiedzUsuńWłasne jutsu hmmm , ciekawe . No niestety szkoda , że bez yaoi ;D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało jak opisałas pojedynek między Nasumi i Mekuri. I przedewszytkim to jak oddałaś charakter nauczycielki ^^. Brawo!!
OdpowiedzUsuńhttp://something-like-yaoi.blogspot.com/