Bracia byli zadowoleni z pomysłu mentorki. Szatyn spotka się ze swoim przyjacielem, Shino. A Inochi będzie miał szansę na rozmowę z Inuzuką. Mekuri też była zadowolona, każda okazja walki była dla niej czymś wspaniałym!
-No to postanowione! -oznajmiła Nasumi.
"Tak! Udało mi się ich namówić, będę mogła sobie pogadać z Kurenai a oni tam sobie poćwiczą, świetnie! -knuła przed drużyną."
-No, to idziemy!
-Zaraz, zaraz... Nasumi-san, skąd wiesz gdzie jest Kurenai i drużyna 8? -zapytał podstępnie Kiro.
-Yymm.. No wiecie, to jest kwestia tego... Doświadczenia! -próbowała się wybronić zakłopotana Nasu chodź ewidentnie jej to nie wychodziło.
-O, Nasumi, widzę, że już jesteście! -odezwała się Kurenai z daleka.
Kurenai objęła przyjacielsko swoją znajomą i odeszła na chwilę do swojej drużyny.
-Mam rozumieć, że ona sobie to wymyśliła? -wymamrotała ruda dziewczyna. - Czego my się mamy od niej nauczyć...
Mekuri szła za swoją nauczycielką z naburmuszoną miną, a Kiroshi od razu wyleciał do Shino i zaczął z nim rozmawiać. Jedynie Inochi nie wiedział co ma robić. Stanął z boku i tylko obserwował sytuację. Puls i oddech klasycznie zaczęły przyśpieszać. Zobaczył go siedzącego pod drzewem z Akamaru na nogach. Wyglądał na nieźle zmieszanego. Hinata siedziała koło niego, bawiąc się z psem, ale klasycznie nie odzywała się.
"Cholera, czy oni są razem? Ona siedzi tak, tak blisko..."
Klasycznie u Inochiego zaczęła pojawiać się złość zmieszana z uczuciem pustki. Nie wiedział co robić. Wspomnienia, jeszcze świeże, bo z przed kilku dni znowu do niego wróciły.
-No dobrze, jak wiecie najlepszym treningiem jest oczywiście walka. Zaraz dobierzemy was w pary i stoczycie krótkie pojedynki. Walczycie bez użycia czegokolwiek. Żadnych jutsu, broni, ani podstępnych technik. Czyste taijutsu. -wyjaśniła nauczycielka drużyny 8.
- To może tak... Dziewczyny, wy walczcie razem. A jako iż Kiro tak dobrze dogaduje się z Shino, nie będą walczyć na poważnie. Więc Kiroshi będzie walczył z Kibą, a Inochi z Shino. -dodała niebieskooka kobieta.
Dla zielonookiego chłopaka to był cios w plecy. Nie celowo, Nasumi zniszczyła mu i tak nie za dobry humor.
"Zabije ją, zabiję ją, zabiję! No kurwa świetnie! Nie dość, że miałbym okazję do rozmowy albo głupiego i "przypadkowego" czegoś więcej to do tego muszę walczyć z tym kujonem od robali! Ooo, już ja jej pokaże!"
Wszyscy dobrali się w pary, po jednej stronie drużyna Tamako, a po drugiej ich przeciwnicy.
Kiro spojrzał na brata z miną typu "przepraszam". Co prawda nie było tu nic z jego winy, ale doskonale rozumiał, że ich walka go dobije.
-Mekuri, zniszcz ją. -wyszeptała do niej Aoname.
Dziewczyna spojrzała pytająco na nią i oczywiście odebrała to jako motywację.
Walki się zaczęły. Mekuri była bardzo dobra w taijutsu więc nie miała większych problemów z Hinatą. Tłukła ją jak tylko się da. Szybko walkę zakończyła, oczywiście ją wygrała co wywołało wielki śmiech satysfakcji u niebieskowłosej kobiety.
Kiroshi natomiast nie czuł się za dobrze w walce wręcz. Starał się jak mógł, ale to Kiba okazał się być lepszy. Walka trwała dłużej niż poprzednia.
Wszystkie oczy skierowały się na trzecią parę. Tutaj walka była bardzo wyrównana. Prawie każdy cios był blokowany. Nikt z nich nie obrywał.
"Dobra, czas zacząć działać, to może być moja ostatnia szansa od losu. Muszę ją wykorzystać."
Czarnowłosy Tamako przyjął inną taktykę. Zamiast blokować ciosy Shino zaczął stosować uniki. Kierował się coraz bliżej ich widowni. Udawał, że ich nie widzi, tak naprawdę znał pozycję wszystkich. Od nauczycielek, po małego Akamaru.
Shino zamachnął się z całej siły, a Inochi uskoczył w tył. Dało się usłyszeć jedynie trzaśnięcie. Czarna pustka ogarnęła Inochiego. Chłopak zemdlał.
-C-co się stało? -zapytał obudzony przez siostrę Inochi.
-To się stało! Walczyłeś z Shino i zrobiłeś dziwny odskok w tył. Dobiłeś głową do tego wielkiego kamienia i do tego masz całą pokrwawioną rękę. Chciałam Cię złapać, ale Kiba mi Cię zasłonił i dobiłam do niego zamiast Cię złapać.
Inochi szybko otrzeźwiał i chciał już się wydrzeć na siostrę, że przeszkodziła mu w akcji, ale na szczęście doszło do niego, że nie dość, że jego miłość mogłaby wyjść na jaw, to do tego nie zrobiła tego celowo. Chciała mu pomóc.
-Dzięki Meku. -objął ją ramieniem i zaczął się śmiać sam z siebie. Klasycznie, obydwaj popadli w typową dla nich głupawkę. Totalnie zapomniał, że chłopak jego marzeń stoi tuż obok. Inochi po otrząśnięciu się z niekontrolowanego stanu śmiechu poczuł czyjś dotyk na swojej ręce. Spojrzał na nią i dopiero wtedy poczuł ciepło tego dotyku. Sam Kiba we własnej osobie jedną ręką podtrzymywał go przy łokciu a drugą przyciskał swoją bluzę do jego przedramienia. Patrzał na rannego z uśmiechem.
To była eksplozja emocji u Inochiego. Przestał czuć ból. Mało tego, Kiba został w samej koszulce. Zielonooki chłopak wpatrywał się to na obnażone ręce, to na brzuch i piersi czarnookiego jak sroka w gnat. Zauważył, że Inuzuka obserwuje ruchy przypominające oczopląs. Opanował się i spojrzał mu prosto w oczy. Strzelił tylko głupi uśmiech i zalał się czerwienią na całej twarzy.
"O kurwa, to przecież.. Moja ręka i jego ręka, i do tego się na mnie patrzy! I pewnie widział, że ja patrzałem, dobra, muszę się odważyć!"
-Ja... Dziękuje!
To były prawdopodobnie pierwsze słowa, które chłopak wypowiedział do Kiby. Miały zabrzmieć inaczej, ale stres zrobił swoje.
-Żaden problem! To tylko bandaż! -powiedział Kiba spokojnym i dość głośnym tonem głosu. - U-uważaj na przyszłość...
Mówiąc drugie zdanie Kiba znowu przyjął tą dziwną twarz, pełną zakłopotania i niepewności.
-In, ty cały się trzęsiesz, wszystko w porządku? -zapytała zaniepokojona Aoname, lecz ten nic nie odpowiadał. Spuścił głowę, otworzył usta i szepnął:
-Kiba, Ja...
-No to możemy kontynuować nasz trening! In, ty ani mi się waż wstawać! Nie mam zamiaru Cię znowu łapać! -przerwała Mekuri.
"Nie no znowu... Meku, ty to masz wyczucie..."
-Kiba, możesz się zająć Inochim? Znasz się na opatrunku najlepiej z nas, a rana wygląda na poważną więc... -zapytał się Kiroshi puszczając skrycie oczko do brata.
-O NIE! Ja chcę teraz z nim walczyć! -wykrzyczała oburzona siostra.
Kiba tylko spojrzał się na nią pytająco doszukując się wyjaśnienia.
-No bo... Pokonałeś Kiro więc pewnie jesteś silny! I ten... Ja...
"O nie, czy ona też się w nim zakochała i chce mu to wyznać?!"
-No dobra! Powiem... No bo Akamaru jest taki kochany! -wykrzyczała Mekuri po czym poleciała jak wariatka do psa biorąc go na ręce i obściskując go w swoich ramionach.
-No więc znamy słabość naszej wojowniczki... I pomyśleć, że ktoś tak poważny i silny lubi pieski... -podpuszczała ją Nasumi.
Mekuri tylko odwróciła się w jej stronę i pokazała jej język co wywołało u prawie wszystkich śmiech... Tylko Inochi był pogrążony rozmyślaniem i wpatrywaniem się w piękno właściciela pieska.
Walki trwały, wszyscy oprócz krwawiącego chłopca byli pogrążeni w treningu.
"Mekuri, zabije cię kiedyś! Ile jeszcze razy masz zamiar mi przeszkodzić!?"
Inochi skulił nogi i założył na nich ręce, a na nich oparł głowę. W tej niewygodnej pozycji bolały go plecy, ale za to mógł rozkoszować się w całości widokiem swojego Kiby i zapachem oraz dotykiem jego bluzy. Obserwował ruchy jego mięśni i zmieniające się emocje na jego twarzy.
Po chwili do Inochiego przybiegł Akamaru i położył się wtulając łeb w jego nogi. Ino tylko się uśmiechnął i pogłaskał psa zdrową ręką.
Akamaru zaczął wąchać powietrze i wyczuł zapach krwi, szybkim ruchem wcisnął się między kończyny szatyna i pomagając sobie łapkami, a także zębami, rozwinął bluzę Inuzuki. Czworonóg wyczuł ranę i szybko zaczął ją lizać. Kiba zauważył co robi pies i zdziwiony szybko do niego podbiegł.
-Rana zagoi się za chwilę. -powiedział zdziwiony i jednocześnie zadowolony chłopak. - Widać, że Cię polubił, to u niego rzadkość!
Inochi spojrzał się najpierw na psa, potem na jego pana i uśmiechnął się promiennie do niego.
-Akamaru, wracamy do walki!
Pies szybko podszedł do Kiby i razem z nim zaczął się oddalać.
-Kiba! Czekaj... Skoro rana już się goi to bluza już się nie przyda...
-Żaden problem! Możesz ją zatrzymać, mam takich pełno! I tak jest cała w krwi...
Inochi cały szczęśliwy ze swojej zdobyczy stwierdził, że i tak lepiej będzie oddać mu tą bluzę.
"Niech chociaż nie myśli, że jestem jakimś złodziejem czy kimś, trudno... Chociaż..."
W tym momencie dostał olśnienia. Co mu po samej bluzie, będzie miał okazje żeby do niego zagadać i się z nim spotkać!
"Dzisiejszy dzień był piękny. Odezwałem się do niego, Akamaru mnie polubił i do tego mam tą bluzę! Teraz to już tylko kwestia czasu i strategii!"
Inochi siedział klasycznie na swoim drzewie, choć tym razem nie miał zamiarów spać. Trzymał pokrwawioną bluzę przyciśniętą do swojej twarzy, cały pobrudził się swoją krwią, ale teraz, to nie miało żadnego znaczenia.
fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńi co się będzie działo jak Inochi będzie oddawać bluzę? czy coś pomiędzy nimi zaiskrzy? czy to będzie dobry moment? Dobra teraz to wypaliłam jak by ktoś się tym przejmował xD ale już się nie mogę doczekać :P
Powiem krótko: mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną notkę ^^
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawy co się będzie dziać trochę później :p Oczywiście trzymam kciuki za Inochiego no i oczywiście za Kiroshiego <---- My favorite <3 Oby wszystko wszystkim ułożyło się tak jak chcą :D
OdpowiedzUsuńCo do pisania, to idzie Ci to ŚWIETNIE. Ciekawe przejścia z sytuacji do sytuacji które czynią, że nic nie dzieję się zbyt szybko. Opisy danych sytuacji też są na bardzo wysokim poziomie. NO I SĄ SYNONIMY :)