niedziela, 16 września 2012

Epizod 11 - Szary świat

"Gdzie ja jestem? -mówił do siebie w myślach Kiba zagubiony w dziwnej, czarnej przestrzeni."
-Haloo! Jest tu ktoś? Mekuri! Słyszysz mnie?
Pomimo głośnego wołania chłopak i tak nie dostawał odpowiedzi. Nie było nikogo wokół niego, został wtrącony do miejsca, w którym nikt go nie słyszał, nikogo nie widział, był po prostu sam.
Oszołomiony dziwnym zjawiskiem Kiba wstał z ziemi, o ile można nazwać tak czerń taką jak i dookoła niego. Nabrał powietrza, chciał wyłapać czyjś zapach, lecz było to nie możliwe, węch go zawiódł gdyż nie dało się tam nic wyczuć. Desperacja zaczęła go ogarniać, więc pobiegł w pierwszym lepszym kierunku, aby znaleźć wyjście, albo rozwiązanie tego czegoś.
Biegł cały czas w jednym kierunku z dość dużą prędkością, a zmęczenie nie ujawniało się nawet w najmniejszym stopniu.
Po chwili jego nogi same zaczęły uciekać, przyzwyczaiły się do biegu, ponieważ Kiba uciekał już dość długo. W jednej chwili wylądował na podłożu, coś zawadziło mu drogę. Obrócił się w celu zobaczenia przeszkody, ale oczywiście nic nie dało się dostrzec. Inuzuka zaczął wymacywać dłońmi teren dookoła niego lecz żadnej przeciwności nie znalazł. Była to całkowita pustka, choć jednak coś nie pozwoliło mu dalej biec.
Kiba podciągnął się i usiadł, zamknął oczy, przecież i tak nic nie widział. Starał się wyciszyć umysł i dojść do rozwiązania tej niecodziennej sytuacji. Przychodziły mu różne pomysły, ale najbardziej prawdopodobnym wydawał mu się świadomy sen. Pozostając przy swojej teorii został w tej pozycji i próbował myślami wydostać się stąd.
Po niekrótkiej chwili usłyszał krzyk, potężnie głośny, otaczający go z każdej strony, Brzmiało to tak jakby był zamknięty w małej klatce i echo obijało się o ściany i kumulowało dźwięk z każdą sekundą. Kiba na początku lekko się przestraszył, że coś poczuł, usłyszał, a następnie bardziej przejął się tym, że jego głowa okropnie pulsuje i zadaje mu ból. Zaczął mieć wątpliwości, że to zwykły sen, w nich nie odczuwa się tak silnych odczuć.

-To dziewczynka... -odezwał się niski, męski głos.
-Jest ewidentnie podobna do Ciebie, szczególnie te oczy... -odpowiedziała na to kobieta z głosem pełnym ulgi. - Dam jej na imię Mekuri, po mamie.
Kiba wsłuchiwał się w dialog niewidocznych dla niego ludzi i próbował zrozumieć zaistniałą sytuację.
Cisza była krótka, a po niej kobieta znowu zaczęła wyć.
-Tym razem to chłopiec.
-Ma piękne błękitne oczy, ewidentnie po swojej babci. Kirowasaki, ty zajmij się jego imieniem.
-Zgodnie z tradycją imię otrzyma po ojcu. Kiro... Shi. Kiroshi, tak to będzie Kiroshi.
Kobieta cicho się zaśmiała po czym odetchnęła spokojnie.
-Zostało jeszcze jedno. Tu będzie problem z imieniem.
-Zobaczymy do kogo będzie podobny, skarbie.
Kiba, uśmiechnięty zrozumiał, że śnią mu się narodziny rodzeństwa Tamako. Mekuri najstarsza z nich, a Inochi najmłodszy.
Tym razem kobieta krzyknęła, lecz nie z bólu, a strachu. Kiba usłyszał głośnie trzaśnięcie, jakby coś się waliło, a drewno się łamało.
-Kochanie, ja nie mogę się ruszyć!
-Musisz urodzić, bo inaczej zginiemy tu wszyscy!
Lisi warkot roznosił się we wszystkie strony, był to sam Kyuubi.
-Zostaw nas demonie! -wyzywał lisa ojciec lecz oczywiście nie przynosiło to skutku.
Dźwięki ostrego wiatru, krzyk przez jakąś sekundę i odgłos wylewającej się cieczy, łupnięcie czegoś o wadze około siedemdziesięciu kilogramów i łamiące się kości. Pokrótce to można było usłyszeć w przeciągu maksymalnie dziesięciu sekund.
-KIROOO!!! -wydarła się kobieta dławiąc się łzami.
Lament kobiety był niemiłosiernie głośny. Inuzuka zakrył uszy nie chcąc słyszeć czegoś tak okropnego, lecz dźwięki nie dochodziły do niego przez uszy, a umysł.
-Niech mi ktoś do cholery pomoże!!!
Matka została sama z dwójką dzieci na zewnątrz i jednym jeszcze w niej. Postanowiła, że nie będzie siedziała bezczynnie. Z szelestów papieru można wywnioskować, że rozwinęła zwój i zapisała coś na nim.
Kiedy jej płacz stawał się cichszy wrzask powrócił na nowo. Kobieta zaczęła rodzić trzecie dziecko. Katusze trwały dłużej niż w poprzednich przypadkach, ponieważ nie miała nikogo do pomocy. Kiedy po męczarni udało jej się urodzić. Chwyciła dziecko, spojrzała na jego twarz i totalnie zamilkła.
-Ty... Ty nie żyjesz... Dlaczego?! -łkała kobieta, która była już na skraju swojej psychiki. - Nie pozwolę, żeby przez tą ciąże zniknęły dwa życia! Synku, mężu... Robię to dla was...
Kobieta ponownie zapisała coś na zwoju i wciągnęła powietrze drgającymi ustami.
-Pnącza Życia: Inwersja.

Kiba wsłuchiwał się w tą scenę i zastanawiał się jak jego mózg mógł wymyślić tak zawiły sen. Otworzył oczy, ale nie zastał już całkowitej ciemności. Na przeciwko jego, w bardzo dalekiej odległości wyjawiało się światło. Przypomniało ono kulę, która pokazywała się w coraz większym stopniu. Okazało się ono słońcem, choć marnym i jak na nie dość ciemnym.
Jego blask pokazywał powoli scenerię, w której znajdował się chłopak. Ujrzał on szarawe niebo, takie jak podczas burzy w dzień, ledwo żywą trawę i zwiędłe kwiaty w ziemnych odcieniach zieleni i szarości. Świat ten wyglądał jakby wyciągnięto z niego całe szczęście, radość i życie.
Inuzuka podniósł się do pozycji stojącej i rozejrzał się ze smutkiem po tej ponurej krainie. Marzyło mu się obudzenie z tego snu, lecz nie potrafił do tego dopuścić.
-Kiba... Widzę, że Mekuri Cię tu doprowadziła.
-Inochi! Matko, jaki dziwny sen... -powiedział po części do Tamako i po części do siebie czarnoooki.
-Sen? Tak Ci się tylko wydaje. Tak naprawdę miejsce, w którym jesteś to moja rzeczywistość. Znajdujesz się w moim sercu, tylko nie tym, które pompuje krew, a tym, które jest odpowiedzialne za emocje i uczucia. Tak właśnie wygląda moje serce...
Kiba nie wiedział co jest prawdą, a co fikcją. Nie wiedział czy Inochi naprawdę tu jest i mówi do niego prawdę, czy to wszystko jest tylko wymysłem jego głowy.
-To co widziałeś, to znaczy słyszałeś, było chwilą przed moimi narodzinami. Ostatnimi chwilami życia mojej matki, która poświęciła się dla mnie, tak jak ja... Jak ja dla Ciebie... -brunet zaczął wyjaśniać wszystko ściszając pod koniec swój głos.
Kiba podszedł i chciał przytulić się do Inochiego na pocieszenie, ale gdy spróbował Tamako rozmył się w powietrzu, był jak duch.
-Nie możesz mnie dotknąć, ponieważ teraz nie mam ciała, tylko sam umysł. Wracając; Kiedy nadeszła chwila naszych narodzin dziewięcioogoniasty zaatakował Konohę. Mekusane, bo tak jej było na imię, urodziła pomyślnie Mekuri i Kiroshiego. Kiedy miałem rodzić się ja, Kyuubi akurat był niedaleko naszego dawnego domu, albo raczej domu rodziców, bo my tam już nie mieszkaliśmy. Nie wiem sam czy celowo czy przez przypadek zabił tatę, a mama była tak przejęta tym wszystkim, że zatrzymała chwilowo poród. Przez ten czas kiedy wszystkie wody odeszły, po prostu się udusiłem. Zginąłem już przy porodzie. Mama obwiniała samą siebie, twierdziła, że to przez jej nieuwagę nie urodziłem się jak reszta. Postanowiła zapisać własną krwią nasze imiona i to, że ktoś ma zająć się nami i wybudować nam dom na zaciszu za pieniądze rodziny, których było nie mało. Stąd też wzięło się moje imię. Inochi jak wiesz znaczy "życie".
-Ale, jeśli mogę wiedzieć, skąd o tym wszystkim wiesz skoro nie dość, że jeszcze się nie urodziłeś, to jeszcze byłeś martwy?
-Technika pnączy życia ma taki efekt częściowo dodatkowy, a częściowo uboczny. Jeśli absorbujesz czyjeś życie dostajesz jego najważniejsze i najlepiej zapamiętane wspomnienia. Natomiast gdy to ty oddajesz je komuś, ta osoba dostaje twoje. Ja pamiętam tylko ostatnią chwilę, dlatego, że mamie i tak nie zostało dużo życia, więc oddała mi go tylko część, na nieszczęście na tyle, że dokonała reinkarnacji...
-Dlaczego "na nieszczęście"?
-Jak widzisz ten aktualnie otaczający Cię świat jest mało szczęśliwy. Jest on odwzorowaniem tego co czuję. Czasami jakiś kwiat tu urośnie, ale zazwyczaj po chwili więdnie.
Kiba miał jeszcze pełno pytań, ale nie chciał już go zamęczać. Nie wiedział co ma na to wszystko odpowiedzieć, choć pojął dlaczego zawsze ten zielonooki chłopak był taki smutny.
-Tak bardzo mi jest głupio, że nie mogłem jej uratować. Gdybym tylko mógł, wyciągnął bym ją z jej świata i przywrócił do życia, ale miałem zaledwie kilka minut i nic wtedy nie wiedziałem. Wiem, że ona chciałaby żebym prowadził szczęśliwe życie i korzystał z drugiej szansy losu, a ja tak bezczelnie chcę ją sobie odebrać...
-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym Cię teraz przytulić...
-Nie rób mi nadziei, proszę Cię. Teraz, kiedy i tak już nie wrócę mogę Ci to powiedzieć... Kiba, ja Cię kocham. Od tylu lat zawsze marzyłem o tym, żeby choćby jedną godzinę móc być z tobą. Kiedy przypadkowo zderzyliśmy się rękami, nawet nie wiesz co działo się wewnątrz mnie. Zapewne te kwiaty i ta trawa, były wtedy tak piękne, jak piękny dla mnie jesteś ty.
-Wiesz... To nie był wcale przypadek. To wszystko celowe, miałem pełno miejsca, ale chciałem poczuć dotyk twojej skóry.
-Proszę Cię, daruj... Dobrze wiem, że ty i Hinata...
-Hinata to tylko moja koleżanka z drużyny. Jako iż jest strasznie słaba, musiałem zostawać z nią częściej i ją trenować.
Inuzuka rozejrzał się po łące i dostrzegł lekko pokolorowane kwiaty, minimalnie przebijały się przez szarą barierę smutku. Inochi, jak wcześniej Kiba też był już nieźle zmieszany, wszystko stało się jedną, ciężką do odgadnięcia zagadką.
-Inochi... Ja też Ciebie kocham.
Chłopak wcale w to nie uwierzył, wiedział, że mówi to tylko dlatego, że chcę poprawić mu nastrój.
-Proszę Cię, wróć do nas, wiem, że nie jest za późno, znam działanie tego jutsu. -kontynuował namawiając go Kiba.
-Tylko po co mam wracać? Teraz będzie mi głupio nawet na Ciebie spojrzeć...
-To nie musisz się patrzeć, przytulę Cię i zasłonie Ci oczy!
"Co za durne teksty... Ciekawe jak jest na serio, Mekuri groziła mu, że podetnie mu gardło jak nie wrócę, możliwe. Ale..."
-Proszę Cię, wróć. -powiedział Kiba patrząc się na Inochiego błagającym wzrokiem.
Te spojrzenie pokonało go, znów poczuł jego moc, przypomniał sobie wszystkie chwile, począwszy od ręki, przez bluzę i ratowanie mu życia.
-Jest tylko jeden szczegół o którym Ci nie powiedziałem... Zapomnę o wszystkim co się tutaj wydarzyło, gdyż jest to twoja część pamięci, a ja oderwę się od niej.
-Nie martw się, wszystko Ci przypomnę. -powiedział Kiba uśmiechając się i powstrzymując się od wybuchu szczęścia.
Tamako zamknął oczy i upadł na zieloną już trawę, a jego serce przeszło zmianę, zostało uzdrowione.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to kolejna notka za mną, nawet nie wiecie jak wyjątkowo łatwo mi się tą akurat notkę pisało! Tak wstępnie chcę wam podziękować za wsparcie, 1000 wyświetleń coraz to bliżej, tam rozpisze się bardziej! :3

1 komentarz:

  1. przepraszam za mało treściwy komentarz ale mój zegar wskazuje 7.00 i to zdecydowanie nie jest dobry czas dla mojego mózgu żeby tworzyć dobre i logiczne zdania xD

    o tym szczególe że na początku nie kumałam o co chodzi z tym "snem" się nie przyznam :P za to przyznaję się że jak czytałam to drugi raz to wszystko już było dla mnie logiczne i zrozumiałe ^^ (tu na 100% chodzi o porę, ja jeszcze śpię!)

    szkoda że Inochi nie będzie nic tego pamiętał T^T (nawet wzmianki o Hinacie -,-) jednak mam nadzieję że Kiba dotrzyma danego słowa i wszystko mu przypomni ^_^

    a i cieszę się że łatwo ci się pisało :3 (co ja ci tam będę życzyła weny :P )

    OdpowiedzUsuń