Inochi spoglądał się to na swoją siostrę, to na konającego Kibę. Nie mógł uwierzyć ani w jej słowa, ani w obraz utworzony przez jego oczy. Lewa pierś Inuzuki stała się tylko dziurą, z której wylewała się krew. Dla zielonookiego był to największy wstrząs jego życia. Chłopak stracił cały rozsądek i poddał się emocjom, które swoją siłą przerosły go dwukrotnie. Jego ciało samo wymknęło się z pod kontroli, podbiegł do niego koślawym krokiem potykając się o wszystko co stało mu na drodze. Gdy już dotarł do Kiby spojrzał się na bardzo głęboką ranę i nie zważając na okoliczności wybuchnął płaczem i objął go wtulając swoją twarz do rozcięcia. Jedną ręką potrzymał głowę, która bezsilnie opadała w bok, a drugą wtulał go w siebie dociskając go przez plecy. Łzy ciekły po piersi Inuzuki mieszając się z jego krwią, każda następna kropla była początkiem dwóch następnych.
"Kiba, dlaczego akurat ty..."
Spojrzał się w lekko otwarte oczy bruneta i wyszczerzył do niego swoje zęby. Wyglądał jak wilk ostrzegający swoją ofiarę. Oczywiście ten gest wcale nie był skierowany do Kiby. In odwrócił głowę i spojrzał na śmiejącego się Zaku. Nigdy wcześniej nie odczuł tak wielkiej chęci mordu.
-Ty... Ty potworze... Ja Cię zabije... -powiedział do Abumiego głosem jakby zrobiło mu się go żal.
-Mówisz to nie po raz pierwszy... -odparł zirytowany.
Inochi powoli wypuścił Kibę i stanął na przeciwko Zaku, wyglądało to jak w zwykłym pojedynku. Złożył ręce i przygotował się do wykonania swojego jutsu.
-Pnącza Życia: Absorpcja!
Niebieskowłosy spojrzał się na Inochiego pytająco po czym po raz kolejny wybuchnął śmiechem, całkowicie nie docenił swojego przeciwnika.
-To koniec. Wygrałem. -oznajmił mu Tamako po czym złośliwie się uśmiechnął.
Zaku przyjął pozycję gotową do ataku, czuł, że coś jest nie tak. Rozejrzał się dookoła siebie lecz nic nie potrafił dostrzec.
-Spójrz w dół.
Czarnooki wykonał polecenie Inochiego i wytrzeszczył oczy. Jego nogi były oplątane złotymi pnączami, które przypominały liny. Chciał wyciągnąć kunai, lecz liany zablokowały mu do nich dostęp. Próbował zdmuchnąć je z siebie, ale zbyt mocno były do niego wciśnięte.
-Teraz powinno zaboleć.
Inochi wykonał ostateczny znak łącząc swoje palce i podziwiał efekt swojej techniki. Zaku stracił kontrolę nad swoimi nogami, upadł na ziemię i zaczął wić się z bólu.
-Co to do cholery jest?!
-Moja ulubiona technika. -odpowiedział czarnowłosy miłym i spokojnym głosem. Lecz to był tylko pozór, w środku i tak gotował się z powodu swojej furii.
Liny oplątały go prawie całego, została tylko odkryta twarz. Rany na ciele Inochiego zaczęły się goić, a pojawiać się na ciele Abumiego. Kiedy jego wszystkie rany zostały wyleczone pstryknął palcami. Był to znak zakończenia ataku. Krzyk wydobyty z jego gardła był wyjątkowo głośny. Minęła niecała minuta i wszystko ucichło. Pole walki zabrało kolejną osobę do świata umarłych.
-Widzę, że miałeś ciężkie życie. -powiedział sam do siebie lecz w kontekście martwego Zaku.
"Zaraz, zaraz... -pomyślał Tamako. Kiba... Do cholery jasnej, jak mogłem o nim zapomnieć!"
-Kiba, do cholery jasnej dlaczego ty! -wykrzyczał do ledwo żywego trzymając go za opadłą bezsilnie rękę. Lecz niestety nie zastał odpowiedzi, Kiba tylko wpatrywał się w jego twarz i uśmiechał się w ten niepewny sposób do Inochiego.
Mekuri kucnęła z boku i przygryzała paznokcie z zdenerwowania, widziała brata w okropnym nastroju, ale nigdy w aż takim.
"In przejmujący się losem innego człowieka, tego jeszcze nie było... Kiro znowu nic z tego nie będzie wiedzieć. Całą walkę przecież spędził w tym dziwnym transie..."
Brunet spoglądał raz to na siostrę, a raz na Kibę po czym przytrzymał swój wzrok na dłużej na siostrze.
-Zrobię to. Stanę się w końcu użyteczny...
-Czy ty myślisz o...? Zapomnij! Nie dość, że przeżyjesz ten ból to jeszcze wszystkie tajemnice naszego rodu zostaną rozwiane przez zwykłego chłopaka!
-Wybacz Meku, ale teraz nie ma to dla mnie żadnego znaczenia...
Ruda na to tylko warknęła i odwróciła głowę, jakby nie chciała na to patrzeć.
Inochi przygotował się do następnej techniki, wykonał serię znaków po czym złożył ręce tak żeby były złączone kciukami, a pozostałymi palcami skierowane w kierunku Inuzuki.
-Pnącza Życia: Inwersja!
Akcja z przed chwili powtórzyła się, złote liny zaczęły wręcz wyrastać z dłoni Inochiego. Wiły się w powietrzu w stronę Kiby. Wyglądało to jakby złociste smugi światła płynęły po wyimaginowanym morzu.
Wszystko wyglądało tak, jakby czas stawał się coraz wolniejszy, jakby miał zaraz stanąć i nigdy nie ruszyć. Promienie dosięgły dłoni Inuzuki i wszystko się rozpoczęło.
Rany, zadrapania i wylana krew chłopaka zaczynały stawać się niewidoczne, a jego energia, siła i chakra wracały do normalnego poziomu. Natomiast z drugiej strony było przeciwnie... Inochi poświęcał w ten sposób swoje własne życie i przyjmował na siebie ból, który Kiba już przeżył. Zdrowiejący chłopak nie tylko odnawiał się fizycznie jak i psychicznie, jego świadomość powróciła.
-Inochi?! Co tu się do cholery dzieje? -zapytał zaskoczony.
-Zdrowiejesz. Ale beze mnie teraz umrzesz. -powiedział błogim, lecz pełnym cierpienia głosem Inochi. - Rana na twoim sercu ciągle tam jest, ją uleczę na koniec.
-Ale ty... W ten sposób się ranisz! Co ty sobie myślisz?!
-Nie martw się o mnie. Po prostu dzisiaj to ja zostanę kolejną ofiarą.
Kiba patrzał się na Inochiego błagającym, ale zarazem nierozumiejącym wzrokiem. Pewna była śmierć jednego i żaden nie chciał by ten drugi zginął, a on sam żył.
-Totalnie tego nie rozumiem... Dlaczego poświęcasz coś tak cennego jak życie dla zwykłego kolegi, z którym widziałeś się parę razy? Rozumiem gdybym był Kiroshim czy Mekuri, ale ja... A zawsze myślałem, że jesteś rozważny i inteligenty, ewidentnie się myliłem...
Te zdanie było dla Inochiego większym bólem niż te wszystkie rany, których doznawał.
-Ty nic nie rozumiesz... Jesteś dla mnie jedyną osobą na tym świecie, z którą nawiązałem kontakt i z którą nie miałem problemu rozmawiać. A ty, ty zawsze byłeś otoczony wianuszkiem przyjaciół.... Nawet nie wiesz jak wam wszystkim zazdrościłem i zazdroszczę do tej pory. Moje życie... To tylko samotność. I wiem, że chcę teraz umrzeć, bo nie wyobrażam sobie życia takiego jak wcześniej, samemu, całymi dniami rozmyślać jak to byłoby fajnie prowadzić życie jak wszyscy... A gdy odejdziesz, znowu zostanę sam. W sumie, mam teraz wszystko gdzieś... Chcę Ci powiedzieć, że... Ja Ci...
Jednak tego zdania już nie dokończył. Światło zaczęło przesyłać ranę z piersi Inuzuki na ciało Inochiego. Chłopak z boleści upadł na kolana i oparł się rękami ziemi, inaczej upadłby na twarz. Scena ta stworzyła kolejną falę płaczu. Zielone oczy zaczęły płakać z gigantycznego cierpienia fizycznego jak i psychicznego, a czarne z tego przykrego widoku i bezradności.
-O nie... Tego już za wiele! -wykrzyczał Kiba wyrywając ze swoich dłoni złote pnącza, które automatycznie przybrały czarną barwę i opadły na trawę. - Fakt, nigdy nie doświadczyłem samotności, ale tak samo nigdy nie czułem się dla kogoś ważny... Zawsze byłem jednym z całej grupy, a dzięki tobie czuje się tak jakbym nie był zwykłym Kibą Inuzuką, lecz kimś kto jest potrzebny temu światu, twojemu światu!
Inochi podniósł mokrą twarz i spojrzał się prosto w oczy młodego shinobi.
-Ja... Nie wiedziałem tego... -odparł czarnowłosy wpół przytomnym głosem. - Tylko że mój świat, on przestaje istnieć, narodził się w smutku i w nim zostanie do końca choćbym nie wiadomo jak bardzo chciał to zmienić...
-Proszę Cię, skończ. -odpowiedział mu Kiba wstając z pod drzewa. - Nie chcę tutaj jeszcze bardziej ryczeć...
Inochi spojrzał do góry i dopiero teraz dostrzegł spuchnięte z łez oczy Inuzuki. Czarnooki wyciągnął rękę do bruneta, który wyglądał jakby dawał pokłon Kibie. Chwycił wyciągniętą rękę, podciągnął się i stanął na przeciwko.
-Kiba... To nie ma sensu, nawet jeśli będziemy żyć obaj to nie będę szczęśliwy, obecność Hi... Pewnej osoby i tak będzie odbierała mi chęci do życia. Bez miłości i tak...
Kolejne zdanie nie zostało dokończone. W oczach Inochiego wszystko stawało się rozmytą plamą, nie mógł dostrzec nawet chłopaka, który stał parę metrów przed nim. Jego kolana zaczęły się zaginać, a łydki trząść. W ten właśnie sposób ciało, umysł i dusza zaczęły się od siebie odrywać. Tamako chciał wydobyć z siebie jakiekolwiek słowa, lecz jego krtań, jak i większość organów odmówiły działania. Zielone tęczówki zalały się szarą barwą, wyglądały jak wypełnione dymem. Poranione ciało chłopaka całkowicie straciło równowagę, począwszy od głowy zaczął bezwładnie przechylać się do przodu. Kiba instynktownie złapał lecące w jego kierunku ciało.
-C-czy on n-nie żyje? -zapytał się Mekuri, która z wbitym wzrokiem wpatrywała się w tą sytuacje.
-Wiedziałam, że tak to się skończy, jak mogłam tego nie zauważyć...
Kiba spojrzał na nią domagając się głębszego wyjaśnienia.
-Dobrze, wyjaśnię Ci dokładniej o co chodzi w tym jutsu. Co prawda nie powinnam, ale wiem, że to może go ocalić... Najważniejszym co powinieneś wiedzieć jest to, że ta technika bazuje się wyłącznie na emocjach Inochiego. Jeśli jest to atak, to ofiara ucierpi bardziej jeśli jest ona przez niego znienawidzona. Natomiast jeśli poświęca swoje zdrowie jest na odwrót... Im bardziej mu na kimś zależy, tym więcej jego umysł potrafi oddać. Jest tutaj tylko jedna bariera. Nie może on poświęcić własnego życia. W tej chwili jest on w stanie hibernacji, ale dziwi mnie to, że doprowadziłeś go do tego stanu...
-Chyba rzeczywiście traktował mnie jako dobrego przyjaciela...
-Kiba, ty nic nie rozumiesz. On Cię kocha, jesteś dla niego najważniejszym człowiekiem. Tylko dlatego pnącza pozwoliły mu na przejęcie takiej ilości ran. Teraz nie martw się, on Cię nigdy nie opuści. On istnieje teraz w tobie, przeniósł do Ciebie najważniejsze wspomnienia, uczucia i świat jego duszy.
"On mnie kocha... Rozumiem... To dlatego gdy tylko ktoś wspominał o Hinacie on zaczynał się tak dziwnie zachowywać..."
-Wiem, że nie potrzebnie wyrwałeś pnącza...
Kiba zrozumiał o co chodzi i przestając słuchać dziewczyny ścisnął w dłoni czarne sznurki.
-Do cholery jasnej... ŻYJ!!!
Inochi lekko wzdrygnął się i rozprostował rękę, która zapaliła się złotą barwą. Czerń znowu stała się pięknym kolorem słońca.
Gdy tylko światło doszło do jego dłoni, zemdlał.
"No to zostałam sama, pozostaje mi tylko czekać i wierzyć, że on wróci..."
Obiecałam ci wczoraj że napiszę ci treściwy komentarz i mam namiar tego tej obietnicy dotrzymać :) (więc chyba dobrze że się wczoraj nie rozpisałam xD )
OdpowiedzUsuńto ja może zacznę od takich głupot jak... długość? Za szybko się to czytało! :O (dla niektórych to wada, dla innych zaleta :3 )
dobra a teraz z kolei pójdę z grubej rury :D zrobiłaś z Inochego wielkiego samarytanina który poświęcił się dla Kiby (mam na dzieję że nie na darmo! W końcu dowiedział się o jego uczuciach i chyba w związku z tym coś zrobi! >_< )
coś jeszcze? nie chyba nie xD (nie mam żadnych zastrzeżeń ^^ )
Nareszcie sie doczekalem. W koncu Kiba zna cala prawde :) Od pierwszego epizodu na to czekalem.
OdpowiedzUsuńEpizodow juz masz 10 co pozwala na dokladniejsza ocene twojej pracy na tej stronie. Epizodow bylo 10 wg mnie az 7 z nich wyszlo ci przynajmniej bardzo dobrze :) Co prawda pierwszy odcinek nie mogl byc nawet dobry no ale mniejsza o to xd. Zdecydowanie moim ulubionym epizodem byl ten drugi. moze to dziwne ze tak szybko znalazlem swietne dzielo ale nie oszukujmy sie , ze byl on napisany swietnie. Zawarlas tam duzo slowek opisowych o ktorych juz pisalem ze latwiej i lepiej czyta sie i wyobraza sceny a w takich gatunkach jak yaoi czy yuri jest to wrecz wymagane. Od drugiego epizodu po ktorym juz wiedzialem ze czytam nie byle co nie moglem sie doczekac egzaminow. Powiem ci ze swietnie wypelnilas ten czas od 1 do bodajze 8 odcinka, gdzie trzeba bylo czekac na egzaminy xd. I choc trzeba bylo czekaz az 8 to nie dalo sie przy tym nudzic.
Nie potrafie powiedziec ktory epizod byl najgorszy wiec nie bede tego pisac :P Co do stylu pisania to... Od poczatku bylo swietnie, juz gdy czytalem opisy Tamako wiedzialem ze nie bede zalowal czytania. Nie wiem do czego sie przyczepic xd Moge jedynie do tego ze czasami znajduje w tekscie slowa, frazelogizmy itp. ktorych nie znam, ale to pewnie tylko i wylacznie przez moja glupote wiec sie tym nie przejmuj xd.
Czekam na kolejne 10 odcinkow. Zycze dalszej weny i duzo szczescia bohaterom :)
Ja... no... ten tego... nie nadaję się do komentowania >.< Ale po prostu... podziw, wyobraźnię masz cudną. Może porąbaną, ale to jest najlepsze, bo w tedy opowiadania są najciekawsze xD
OdpowiedzUsuń